No i ostatni bloczek jest na swoim miejscu. Jeszcze Mężuś słupy zaleje betonem.
Niestety wewnątrz fundamentu nadal mamy basen po deszczu. Utrudnia to poważnie moje zadanie. Smarujemy...czekoladową paciają, której nazwy nie pamiętam. Okropnie brudzi ale ma nie przepuszczać wody w bloczki. No to maziu maziu - jadę z koksem.
Dobrze, że babcia dzieci zabrała bo by się tu zanudziły.
Tak się wydaje ale budowa we dwoje - a właściwie samemu z kiepskim pomocnikiem w postaci żony i wsparciem technicznym żubra (nie mylić z reklamą piwa
) pochłania więcej czasu i energii niż doświadczonej brygadzie budowniczej.
Przywieźli rurę do wody. Teraz trzeba się przekopać a MistrzKoparki nieosiągalny - więc w tej glinie trzeba się upaprać znowu.
Gdy ciapaja na murach wysycha, Mężuś zasuwa ze styrodurem. Jak się ładnie zrobiło różowo
No i masz miało być ładnie a On mi tu jakimś klejem szarym psuje efekt. Na to jeszcze folia kubełkowa pójdzie, no i od razu odwodnienie zrobimy bo wody mamy dość! Na szczęście od kilku dni nie pada a dzięki przekop do fosy osuszył działkę. Woda stoi do kostek wewnątrz fundamentu.
Rozłożyliśmy geowłókninę, na to warstwa żwiru (oczywiście z zachowaniem spadków), rura drenarska i zasypujemy żwirem, okrywamy geowłókniną a na koniec zasypiemy ziemią. Odpływ będzie w przyszłości zakończony studnią.
Jeszcze tylko przywiozą góry piachu na zasypanie fundamentów i wyrównanie działki (znowu pada więc trzeba czekać, bo nie wiedzie ciężki sprzęt) i na ten rok koniec! Miesiąc ciężkiej pracy za nami. Rozpiera nas duma, że daliśmy radę!
Troszkę tylko żal, że na budowie obok ekipa już zalewa płytę a zaczęli później niż my
Ale ich było 6ciu chłopa!
Teraz mogę przeglądać wizualizacje wnętrz = zbierać motywację na wiosenne prace.